poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Epilogue

-Jelly! - zaśmiałam się widząc moją córeczkę. Ma na imię Jennifer, ale razem z Lou wymyśliliśmy 'Jelly' bo uwielbia żelki.
Jest moją małą królewną, dosłownie. Ma na sobie śliczną sukienkę i diadem. Nie wierzę że to Louis tak ją ubrał.. No bo ja bym przecież nigdy nie ubrała jej w sukienkę.
Moja mała królewna ma 5 lat i śliczne niebieskie oczy po tacie.
Jelly
-Na kolana przed królewną Jelly! - zawołał Louis. Zaśmiałam się.
Uwielbiam jak się tak bawią.
-Królową - poprawiła go córeczka. Śmiałam się jeszcze głośniej.
-Ej uważaj na mojego potomka - krzyknął Louis gdy położyłam dłonie na bolącym mnie od śmiechu brzuchu - To jest mój syn - nachylił się i cmoknął mój dość duży brzuch. Jestem w 8 miesiącu ciąży.
-Twój, twój.
-Mama... - Jelly podbiegła do nas.
-Czy ty jesteś zazdrosna? - zaśmiał się Louis. Jelly zrobiła obrażoną minkę - Oj przestań Jelly, Bardzo cię kochamy.
-Ale jak urodzi się Alex to nie będziecie mnie już kochać - wyszeptałam.
-Nie gadaj głupot Jelly - przytuliłam ją mocno - Spójrz na plusy, on będzie młodszy. Będziesz miała władzę nad facetem - zachichotała, a Lou obrzucił mnie oburzonym spojrzeniem.
-Mój syn nie pozwoli sobą rządzić!
-Chyba będzie musiał, w końcu Jelly jest królową.. - wskazałam jej mały diadem.
-No właśnie! - nasza córeczka założyła ramiona na piersi.
Zaczęliśmy się śmiać.
Jesteśmy małżeństwem już 7 lat. Louis prowadzi i swoją i moją firmę, choć od kiedy jestem w ciąży z Alex'em, robi sobie więcej wolnego by zajmować się mną i Jennifer.
-Kocham cię Lou, kocham cię Jelly - zaśmiałam się.
-Mamusiu - córeczka przytuliła się do mnie.
-Będziemy kochać cię tak samo jak wcześniej, braciszek też cię będzie kochał..
-A nie możecie go oddać?
Louis zrobił przerażoną i tym samym urażoną minę.
-Nie mów tak Jelly.
-Chcę mieć was tylko dla siebie.. - wtuliła się w mojego męża.
-Zawsze będziemy cię kochać Żelku - wymruczał w jej włosy Lou.
-To prawda skarbie - cmoknęłam ich w czoła - Żelusiu ty nasz - zachichotałam.
Jestem szczęśliwa. Tak bardzo go kocham..
A jak się zaczęło?

-To jest.. skacowana. 

Uśmiechnęłam się pod nosem.
A miałam tam tylko nocować, a teraz? Teraz mam z tym facetem jedno dziecko i drugie w drodze.. Ja go tak mocno kocham.
Patrzyłam Louis'owi w oczy i mogłam z nich odczytać tylko i wyłącznie miłość..

Tak szczerze to uważam ten blog za moją największą porażkę, większą nawet od Light in the tunnel, a tamten blog to naprawdę był do kitu.. 
Chyba jakoś nie umiem pisać romansideł, a ten blog był po to by to sprawdzić. 
No cóż, nie miałam już pomysłów na to jak jeszcze bardziej przesłodzić Debby i Lou, więc kończymy. 
Liczę że będziecie czytać inne moje blog :
Laurel i Niall WHAT NOW
Audrey i Zayn - WORDS AS WEAPONS
Ivette i Liam - UNCOVER
Do zobaczenia xx

sobota, 9 sierpnia 2014

Chapter 13

Wieczorem przyszłam do pokoju Spencer'a.
-Emm.. Ja.. - nie zdążyłam nic powiedzieć bo nauczyciel wpił się w moje usta. Odsunęłam go od siebie ku jego zdziwieniu - Sądzę że nie powinniśmy.
-Żartujesz sobie Debby? - pokręciłam głową - Ja pierdole..
-Przepraszam Spencer...
-Nie wierzę - krzyknął, a ja zadrżałam.
-Uznałam że to na serio jest nieodpowiednie.. Ty znajdziesz sobie odpowiedniejszą dziewczynę - wymamrotałam. Patrzył na mnie spod byka.
-Myślałem że jesteś dojrzała Deborah - warknął.
-Ja..
-Widać nie na tyle - otworzył drzwi.
-Wybacz mi - zagryzłam wargę i wyszłam. Jadąc na swoje piętro opierałam się o ścianę windy - Łatwo poszło - westchnęłam.
Kogo ja oszukuję? Poszło koszmarnie. On będzie uczył w tej szkole jeszcze długo, a ja będę musiała się z nim widywać codziennie. Ruszyłam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko.
Nienawidzę swojego życia.

-Telefon do ciebie Debby - miesiąc temu wróciliśmy z Paryża. Spencer cały czas patrzył na mnie z ukosa, nie odzywał się do mnie, a w klasie nie był szczególnie zły dla mnie. Ruszyłam za jakąś nieznaną mi dziewczyną do sekretariatu.
Wzięłam słuchawkę do ręki.
-Deborah Hathaway? - spytał ktoś po drugiej stronie.
-Tak - mruknęłam.
-Komenda główna. Muszę przekazać Pani przykrą wiadomość.
-Jaką? - wyjąkałam.
-Pani ojciec został zamordowany - czułam jak serce podchodzi mi do gardła.
-Słucham? - wykrztusiłam tylko.
-Musi Pan przyjechać na pogrzeb oraz rozdzielenie majątku..
Nic nie mogłam powiedzieć. Mój ojciec nie żyje? Nie żebym go jakoś specjalnie lubiła, ale.. w końcu to Tata..
-Majątku? Nienawidził mnie, zostawił mi cokolwiek?
-Dowie się tego pani na spotkaniu z prawnikiem Pana Hathaway.
Wieczorem byłam już w drodze do domu.
-Hej Mamo - wymamrotałam do blondynki.
-Deb - przytuliła mnie mocno - Jutro pogrzeb, po tym odczytanie podziału majątku - wytarła zaszklone oczy.
Czy ja kiedykolwiek widziałam żeby mama płakała? Nie.
Poszłam do swojego pokoju, wzięłam komórkę.
-L..Louis? - wyszeptałam drżącym głosem.
-Deborah?
-Tak.
-Stało się coś? Dziwnie brzmisz..
-Czy.. jesteś gdzieś w pobliżu Stanów? - nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
-Co się stało Debby? Przyjadę od razu..
-Mój tata nie żyje..
-Przykro mi.. Będę wieczorem w Stanach..
-Dziękuje ci..
-Kocham cię Debby - serce mi stanęło. Zaczęłam szlochać jeszcze bardziej, ale ze szczęścia, on to powiedział - Jesteś?
-Tak, Ja ciebie też - zaśmiałam się. Nie wierzę że usłyszałam to od niego.

-Jest to wola Pana Hathaway - w pomieszczeniu stałam tylko ja i mama, no i oczywiście prawnik. W ręku trzymał kopertę - Pannie Julianne Hathaway, przypada 1/5 majątku Pani byłego męża. Doborah Hathaway, tobie ojciec, powierzył firmę i resztę majątku.
To dojebał.
-Firmę? - wyszeptałam. Prawnik kiwnął głową - Ale ja nie.. Nie wiem jak się tym zająć..
-Masz wielu pracowników do pomocy - przypomniał prawnik.
-Ja.. ja.. ja..
-Poradzisz sobie - przytuliła mnie mama. Byłam absolutnie pewna że będzie na mnie zła.. No przecież dostałam większość majątku ojca.. Zamrugałam kilka razy. Wyszłam. Bez słowa. Wpadłam na Lou. Nie mówiąc nic objął mnie.
-Kocham cię Lou...
-Ja ciebie również Deb, i jak?
-Mam.. Mam całą firmę Taty - wyjąkałam. Louis spojrzał na mnie jakbym żartował - Mówię serio..
-Deborah..
-Wiem że nie dam rady..
-Pomogę ci Misia.. Sam mam firmę. Damy radę - pocałował mnie intensywnie.

Siedzę sama w starym gabinecie Taty. Przede mną dokumenty z firmy. Rozumiem już większość dzięki Louis'owi, on mi tłumaczy wiele rzeczy. Usłyszałam trzask na korytarzu. Niepewnie podniosłam się z fotela i podeszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę, w momencie kiedy wypadły z zawisów. Wrzasnęłam i odskoczyłam. Ktoś złapał mnie za włosy, a przy skroni poczułam dziwny.. metal. Broń.
-Witaj Debby - usłyszałam kobiecy głos, bardzo dobrze mi znany. Przede mną pojawiło się kilka postaci. Jedna zdjęła kominiarkę, spod niej wypadł blond kucyk.
-Miley? - wyszeptałam.
-No ja.
Postać za nią również pozbyła się maski.
-Spencer? - poczułam łzy w oczach - Charlie? Owen?
Rozpłakałam się.
-Nie płacz, i tak nas to nie rusza - wymruczał mi do ucha ten który trzymał broń przy mojej głowie.
-Czego chcecie?
-Firmy, a tak właściwie praw i kasy z firmy - Miley uśmiechnęła się pod nosem.
-Czemu udawałaś moją przyjaciółkę?
-Musiałam się czegoś o tobie dowiedzieć. Spencer spał z tobą z tego samego powodu..
-Zabiliście mojego ojca?
-Szybko klei fakty - mruknął Charlie - Tak, my. Byliśmy pewni że to tobie odda firmę po śmierci, a z ciebie łatwiej wyciągnąć informacje i kasę.
-Złóż tu kilka podpisów - nakazał Spencer wkładając mi do ręki długopis i machając mi przed twarzą dokumentami.
-Nie - warknęłam i dostałam po twarzy - Bijcie mnie ile chcecie, i tak nie podpiszę. Jak mnie zabijecie, firma przechodzi na Louis'a.
-Jaka z ciebie idiotka, on tylko tego chciał! - zawołała Miley.
-Nie znasz go - zaśmiałam się.
-Niech zgadnę, kocha cię?
-Żebyś wiedziała.
-A ty jak ta głupia przepiszesz mu w każdej chwili firmę.
-Ufam mu - wyszeptałam.
-Głupia - prychnął Owen.
-Podpisz - warknął ktoś. Przestałam rozróżniać głosy, zaczęłam odpływać..

Obudziłam się wtulona w czyjeś ramiona. Za oknem burza. Zadrżałam.
-Spokojnie Debb - zamrugałam kilka razy i zobaczyłam Louis'a.
-To był sen? - wyszeptałam sama do siebie.
-Nie.
-Co?
-Ta twoje przyjaciółka i cała banda chcieli cię okraść.
-Jak to?
-Przyszli jacyś prawnicy do ciebie w tym samym czasie kiedy zemdlałaś. Ich ochroniarze załatwili sprawę.
Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła.
-Ona mnie zdradziła.. Oni wszyscy mnie zdradzili - zaczęłam szlochać.
-Spokojnie. Jestem przy tobie.. - pocałował mnie.
-To było jak scena z filmu - zachichotałam.
-Kiepskiego filmu - grzmot. Wtuliłam się w Lou.
-Nadal nie mogę uwierzyć w to że wróciłeś do mnie.. - musnęłam ustami jego policzek.
-Potrzebuje miłości.. A wiem że ty mnie kochasz.. Choć boli mnie to że zostałem okłamany..
-Lou...
-Wiem. Rozumiem Najdroższa..
-Awww - złapałam zębami za jego wargę - Kocham cię.

Jedną z najstarszych ludzkich potrzeb jest mieć kogoś, kto zastanawia się, gdzie jesteśmy, kiedy nie wracamy wieczorem do domu. 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Chapter 12

Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich.
Czytasz na własną odpowiedzialność.

Paryż. Mimo wszystko piękny.
On tu jest. Louis też tu przyjechał.
Widziałam go kilka razy. Wszyscy uczestnicy wycieczki mieszkają w hotelu. W nocy nie mogłam spać. Chciałam iść do Spencer'a ale uznałam to za zbyt.. niebezpieczne. Lepiej nie. Siedziałam na podłodze w windzie i słuchałam muzyki na słuchawkach. Była 2 w nocy, o tej porze nikt nie jeździł windą więc miałam spokój. Nagle się otworzyły, podniosłam wzrok i zobaczyłam coś czego nawet bym się nie spodziewała.
Louis.
Wbiłam wzrok w podłogę na której siedziałam. Pogłośniłam muzykę i próbowałam ignorować Louis'a.
Nagle ukląkł przede mną i wyrwał mi słuchawki z uszu. Spojrzał mi w oczy i wpił się w moje usta. Szybko zareagowałam kładąc dłonie na karku chłopaka i oddając zachłannie pocałunek. 
-Louis - wysapałam. 
-Tęskniłem Debby - podniósł mnie z podłogi, i przycisnął swoim ciałem do ściany windy. Wsunął dłonie pod moją koszulkę.
-Louis.. Kamery - wyszeptałam przypominając sobie że w prawie wszystkich windach w takich hotelach są kamery.
-No tak. Nie chcemy robić im darmowego porno - uśmiechnął się do mnie i wcisnął guzik 5 piętra. 
-Żyjesz? - warknął Louis. Zamrugałam kilka razy.
-Słucham?
-Wgapiasz się w moje buty od kilku minut.
-Przestań być dla mnie taki oschły! - wyszeptałam.
-Co?
-Nic ci nie zrobiłam - wstałam z podłogi.
-Nic? Kochałem cię a ty bezczelnie kłamałaś! Pisałem listy, uznałaś że to ktoś inny...!
-Po pierwsze, wytłumaczyłam ci czemu wyszło na to że kłamałam. Po drugie, gdybyś normalnie podpisał się 'Louis' było by mniejsze zamieszanie!
-Myślałem że jesteś na tyle rozumna że się domyślisz.
-Uznałam że mnie nienawidzisz - wyszeptałam. Złapał mnie za brodę i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
-Debby ja... - drzwi od windy się otworzyły, a w nich stanęła Miley i Ariana. Obie stały wryte - Ari..
-Nie wierzę Louis! Powiedziałeś że..! Powiedziałeś... - Ariana zrobiła się cała czerwona. Cofnęłam się o krok bo bałam się że wybuchnie - Powiedziałeś że Deborah Hathaway... - dyszała za złości. Zmarszczyłam brwi.
-Co o mnie powiedziałeś? - spytałam patrząc to na niego to na Arianę.
-Nie ważne - warknął.
-Dzień Dobry jestem Miley - powiedziała szybko Miley chcąc chyba rozładować atmosferę.
-Louis powiedz! - złapałam go za ramię.
-Co tu się dzieje? - Spencer. Jeszcze jego brakowało.. - Cisza! - wszyscy ucichli. Spuściłam wzrok - Uczniowie do swoich pokoi, natychmiast! - niepewnie ruszyłam razem z Miley i Arianą przez korytarz. Ariana nadal dyszała ze złości. Miley poszła ze mną do mojego pokoju.
-Co to za facet? - zapytała po chwili.
-Louis..
-Ten którego kochasz? - zrobiła wielkie oczy. Pokiwałam głową.
-Wczoraj był w Akademii z Arianą, a teraz przyjechał za nami do Paryża.
-Kręci z Arianą? A ja myślałam że no wiesz.. ona jest taka perfekcyjna i tak dalej..
-Pewnie ją puknął - mruknęłam - A ja go tak kocham.. - położyłam się na łóżku.
-To mu to powiedz..
-Nie umiem.
-Po prostu.. Normalnie.

Spacer po Paryżu w towarzystwie Miley, coś niezapominanego.
Ona nie umie ni w ząb francuskiego.
Uczyłam ją paru słów gdy krążyłyśmy wokół wieży Eiffela.
-Bonjour! - wrzeszczała biegając w fontannie.
-Wyłaź! - syknęłam. Kupiłyśmy sobie kilka butelek wina chcąc zrobić babski wieczór. Opróżniłyśmy jedną i zaczęło mi szumieć w głowie. Miley wpatrywała się w ścianę.
-Patrz.. Motyl.. - wskazała ścianę. Szczerze? Nie byłam aż tak pijana by widzieć te jej motyle..

*Louis*

Cały czas myślałem o Debby. Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit. Czemu musiała mi aż tak zawrócić w głowie? Usłyszałem pukanie do drzwi. Nie chętnie podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Jest noc, kto o tej porze przychodzi do ludzi?
Patrzę na osobę za drzwiami. No tak, to jest Debby, tego nie ogarniesz...
-Czego chcesz? - warknąłem na dziewczynę. Miała na sobie szlafrok który po chwili zsunęła. Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem jej czerwoną koronkową bieliznę  - Deborah? 
-Kocham cię Louis - wyszeptała rzucając się na mnie. Objąłem ją mocno pogłębiając pieszczotę. Popchnęła mnie na łóżko i stojąc przy łóżku zdjęła seksownym ruchem stanik, a ja przełknąłem ślinę. Weszła na łóżko i usiadła na mnie okrakiem. Wpiła się w moje usta siedząc na moim kroczu. Zaczęła poruszać się w tył i w przód - Kocham cię.. - wymamrotała ponownie. Miałem na sobie spodnie od piżamy których Debby po chwili się pozbyła. Trzepocząc rzęsami wzięła do ust moją męskość. Odchyliłem głowę sapiąc cicho.
-Debb...
Prawie doszedłem gdy nagle wyjęła go ze swojej buzi. 
-Kocham cię Louis..
-Wiem Debb.. Ja ciebie też.. - zdjęła bieliznę i nabiła się na mnie, siedząc okrakiem na mnie. Poruszała się dość szybko - De.. Debb..
-Cii - pocałowała mnie namiętnie ruszając się coraz szybciej. Wygięła się w łuk jęcząc cicho. Ujeżdżała mnie cały czas póki nie doszedłem wypełniając ją do reszty. Nachyliła się do mnie i pocałowała intensywnie - Kocham cię..
Wstała, założyła szlafrok i wyszła.
Mam nadzieje że to nie był sen..

*Deborah*

Obudziłam się na jednym łóżku z chrapiącą Miley. Szturchnęłam ją lekko żeby się zamknęła. Łeb mi pęka, a ona chrapie mi nad uchem. 
Przypomniałam sobie to jak poszłam do Louis'a. O Boże.. Poczułam rumieniec na policzkach. Alkohol dodał mi pewności siebie.. Tak po prostu tam poszłam i się bzykaliśmy. Przejechałam dłonią po twarzy. 
-Gdzie wczoraj byłaś? - wymamrotała Miley - Nie wiedziałam gdzie jesteś.. 
-Nie ważne - podeszłam do szafy i ubrałam się. Wsiadłam do windy z zamiarem udania się na śniadanie. Nie obyło by się bez krępującego spotkania z Louis'em. 
-Witaj Deborah - uśmiechnął się do mnie i stanął obok. 
-Louis, ja chciałam ci wyjaśnić to co się wczoraj.. - nie skończyłam zdania bo wpił się w moje usta.
-Zapomniałaś wczoraj - z kieszeni wyjął komplet mojej czerwonej bielizny. Szybko schowałam to do kieszeni jeansów. 
-Często nosisz moją bieliznę w kieszeni? - syknęłam.
-Jak często się da - cmoknął mnie w usta i wysiadł z windy. Czerwony materiał wcisnęłam głębiej do kieszeni by nikt nie zobaczył. Nie będę się wracać trzy piętra w górę by odłożyć stanik. 
A może jednak powinnam..
-Debby! A co my tu mamy? - Owen (blondyn, przystojny, gwiazda drużyny naszej szkoły, i uwielbia mi dokuczać) wyciągnął z mojej kieszeni czerwony stanik - Uhuhuhu... Seksi - zawołał rzucając moim stanikiem do Ben'a, jego kolegi. 
-Mogłabyś to teraz założyć Debb? - krzyknął z drugiego końca sali Ben. 
-Nie zasłużyłeś Ben - wyciągnęłam rękę by przeszedł i podał moją bieliznę - Oddaj. 
-Pod warunkiem że mi się kiedyś w nim pokażesz. 
-Okej - jego oczy zabłyszczały. Od razu przybiegł i podał mi stanik - Ale nie określiłeś kiedy - schowałam biustonosz i wystawiłam język. Zjadłam coś tam i wyciągnęłam skacowaną Miley z pokoju. 
-Daj mi umrzeć w spokoju - jęknęła.
-Nie. Idziesz się ubrać, potem coś zjeść.
-Nie chcę..
-Tak jakbyś miała cokolwiek do powiedzenia - przewróciłam oczami. Wepchnęłam ją do jej pokoju, oparłam się o ścianę w rogu korytarza i przypomniałam sobie wczorajszą noc. O ja cię.. 
Poczułam jak ktoś mnie obejmuje po czym przyciska swoje usta do moich. Otworzyłam oczy. 
-Spencer? - wyszeptałam nerwowym głosem.
-Ma Belle.. Tęskniłem.. - znów mnie pocałował. 
-Oh.. 
Wpił się w moje usta układając dłonie na mojej tali. 
-Spencer.. A jak ktoś zobaczy? - wyszeptałam. Po prostu.. Nie tyle co martwiłam się tym że ktoś teraz wyjdzie na korytarz. Chyba nie umiałam całować się ze Spencer'em podczas gdy zaledwie kilka godzin wcześniej uprawiałam seks z Louis'em.. 
Boże! Czemu ja musiałam to tak wszystko zagmatwać?!
-Masz rację Ma belle.. Miłego dnia.. Przyjdziesz dziś wieczorem? - wyszeptał mi do ucha. Przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową. 
Poszedł. 
Kurwa. Jeszcze bardziej zamieszałam. 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Chapter 11

*Louis*

-Halo? - odebrałem komórkę. 
-Hej Lou - Ariana. 
-Cześć - mruknąłem siadając na łóżku. 
-Chciałam ci tylko powiedzieć coś o Debby..
Momentalnie się rozbudziłem.
-Co? 
-Ona chyba.. ona myśli że te listy pisze syn dyrektorki, a na wczorajszym balu tańczyła z naszym nowym nauczycielem, Spencer'em West'em.. On się chyba jej podoba, z wzajemnością.
Wbiłem wzrok w ścianę naprzeciw mnie. Dłonie zaczęły drżeć mi z nerwów. Rzuciłem telefonem o ścianę, komórka roztrzaskała się na oddzielne elementy. Spojrzałem na szafkę obok łóżka. Fotografię i nieskończony list podarłem. 
Pierdolona Debby Hathaway.

*Deborah*

-Jest jakiś list? - obok mnie usiadła Miley. 
-Nie - pokręciłam głową wpatrując się w ścianę. 
-Znów próbujesz go przede mną ukryć? Wiesz że znajdę.
-Wiem. Naprawdę nic nie dostałam - wzruszyłam ramionami. Dziwne, wczoraj powinnam go dostać.. Widziałam Sean'a, ale nic nie miał.. 
Cały czas myślę o nauczycielu. On też się na mnie czasami patrzy z uśmiechem. 
-Ziemia do Debb.. - Miley pomachała mi dłonią przed twarzą - Ciekawe czemu.. pogadam z Charlie'm.. może to przez to co się stało na balu? 
-To nie on pisze te listy! - fuknęłam. 
-Okej nie gryź tylko - mruknęła opuszczając naszą ławkę. Teraz lekcja francuskiego... 
Będzie wycieczka do Francji.. Tak jakbym nigdy tam nie była. Jeżdżę tam co najmniej 5 razy w roku.. Ale, wszystko jest lepsze od siedzenia w tej szkole. Po lekcjach poszłam do sali od Angielskiego. Szkoła była prawie całkiem pusta, większość dostała zwolnienia by pojechać do domu po rzeczy na wycieczkę lub zakupy. 
-Bonjour (tłum. Dzień Dobry) - powiedziałam zamykając drzwi od sali. Spencer podniósł na mnie wzrok znad kartki. Uśmiechnął się do mnie. 
-Salute (tłum. Cześć) Debby.
-Comment ça va? (tłum. Jak tam?) - podeszłam do biurka. 
-Ça va (tłum. W porządku) - znów zwrócił wzrok na kartki trzymane w ręku. 
-Znasz francuski? - nie wiem czemu usiadłam na biurku. Zawiesił wzrok na moich nogach. 
-Mieszkałem 2 lata we Francji - mruknął. 
-Fajnie - Spencer wstał od biurka i stał naprzeciwko mnie. Zaczął się zbliżać do mojej twarzy, aż złączył nasze usta w nieśmiałym pocałunku. Niepewnie położyłam dłonie na karku West'a i przyciągnęłam go do siebie. Momentalnie zaczął całować mnie namiętniej. Objęłam go nogami w pasie. Położył dłonie na mojej tali. Odsunęłam się od niego by złapać oddech - Whow.. - wyszeptałam. 
-Przepraszam Debby - chciał się odsunąć ale złapałam go za kołnierzyk jego czarnej koszuli.
-Jeszcze - wymruczałam i wpiłam się w jego usta. 
Z sali West'a wyszłam dopiero gdy słońce zaczęło zachodzić. Poprawiłam spódniczkę. Ostatni raz całowałam się tak z.. z.. z Louis'em. 

-Naprawdę jedziesz jako drugi opiekun? - pisnęłam podekscytowana. Wisiałam Spencer'owi na szyi.
-Tak - uśmiechnął się do mnie szeroko - Cieszysz się? 
-Jak nigdy - pocałowałam go mocno. Czułam się ze Spencerem niesamowicie. On był wspaniały.. Taki kochany. Ale całując West'a, myślałam i porównywałam go z Lou.. Ja chyba nadal kocham Louis'a.. To głupie.. On mnie teraz nienawidzi. 
A Spencer lubi.. Przynajmniej tak myślę.
-Ma belle (tłum. Moja piękna) - uwielbiam gdy mówi po francusku.. - Muszę iść na zajęcia dodatkowe - cmoknął mnie krótko, a ja niechętnie go puściłam - Do zobaczenia jutro - uśmiechnęłam się na pożegnanie i ruszyłam korytarzem. Usłyszałam w korytarzu jakieś śmiechy i głosy. Uczniowie pewnie. Ruszyłam ignorując dźwięki do swojej sypialni. Ktoś stał pod ścianą na końcu korytarza, parę metrów od moich drzwi.
To była Ariana Bloom. I.. jakiś chłopak. Przystawiał się do niej.. Zmrużyłam oczy by dowiedzieć się komu chce się oddać Ariana. Zatkało mnie.
-Lou? - wyszeptałam. Chłopak spojrzał na mnie kątem oka. Po czym złapał Arianę za nadgarstek i wciągnął ją do jej pokoju. Czułam łzy w oczach. To był Louis.. Co on tu robi? Co on tu robi, z Arianą? Zaczęłam biec, ile sił w nogach. Znalazłam się w holu gdzie były mieszkania nauczycieli. Wbiegłam do mieszkania Spencer'a. Położyłam się na jego łóżku i płakałam.

-Ma Belle? Debby? - czułam dotyk na policzku. Otworzyłam oczy widząc zmartwioną twarz Spencer'a - Co się stało? - przytuliłam się mocno do niego.
-On teraz pieprzy Arianę.. Mówił że jestem dla niego ważna - zaczęłam znów płakać.
-Arianę Bloom? Kto? Debby?
-On.. On.. - nie mogłam nic wydusić.
-Pójdę sprawdzić.. - chciał wstać ale przytrzymałam go za (dziś białą) koszulę.
-Zostań, proszę - wyjąkałam. Pocałował mnie krótko i położył się na łóżku, a ja wtuliłam się w niego. Bawiłam się guzikiem jego koszuli. Nachyliłam się i zaczęłam całować namiętnie West'a. Położył dłoń w dole moich pleców przyciągając mnie mocniej do siebie. Rozpięłam kilka guziczków jego koszuli, aż pozbyłam się całkiem ubrania Spencer'a.
Wisiał nade mną i całował mnie, jeżdżąc dłonią po moim nagim ciele.

-Spencer? - wymamrotałam budząc się. Nie było go. Westchnęłam. I usiadłam na łóżku. Nagle wyszedł z łazienki ze szczoteczką do zębów w ustach. Wyjął ją i uśmiechnął się delikatnie.
-Jak tam?
-Która godzina?
-7 - wrócił do łazienki. Po jakimś czasie wyszedł już całkiem ubrany, ja również zgarnęłam mój wczorajszy mundurek.
-Idę po walizkę, dzisiaj wyjeżdżamy - mruknęłam przypominając sobie o dzisiejszym locie do Francji. W ogóle o tym wczoraj nie myślałam.. No tak.. Gdy kochałam się ze Spencer'em trudno było myśleć o wycieczce..
Kiwnął głową i przesłał mi buziaka. Wyszłam z mieszkania West'a rozglądając się czy nikt nie idzie.
O boże.. Dopiero zdałam sobie sprawę co się dzieje.. Ja.. Ja spałam z nauczycielem. Mam romans z moim wychowawcą.. To jest chore.. Ale fajne.
Zamyślona wpadłam na kogoś.
-Sorry - podniosłam wzrok by zobaczyć komu zagrodziłam drogę - Cześć Louis.
Przypomniałam sobie wczorajsze jak obmacywał Arianę po czym poszedł z nią do jej sypialni.
-Co cię tu sprowadza? - dodałam po chwili. Starałam się mówić beztrosko, lekko. By nie poznał się iż drży mi głos. Chciało mi się płakać. Kocham go.
-Musisz to wiedzieć? - powiedział po chwili zimnym tonem - Debby HATHAWAY - dodał. Przymknęłam oczy.
-Wytłumaczyłam ci w liście czemu tak to wyszło.. - wyszeptałam.
-Dlatego zaczął pisać listy. Ale ty uznałaś że pisze że synalek dyrektorki.
-Słucham? - wyjąkałam - To ty pisałeś?
-Tak - odparł sucho. Rzuciłam mu się na szyję. Zapomniałam o tym że pewnie pierdolił się niedawno z Arianą.
-Cały czas marzyłam żebyś to ty je pisał.. - wymamrotałam - To Miley twierdziła że Charlie je pisze.. Ja miałam nadzieje.. Choć myślałam że mnie nienawidzisz..
Mimo jego srogiej miny i obojętnego wzroku, objął mnie delikatnie.
-Miałaś aż taką nadzieje że to ja więc zaczęłaś kręcić z nauczycielem? - wyszeptał mi do ucha. Zamarłam.
-Co? - odsunęłam się od niego. Na jego twarzy odmalował się dziwny wyraz.. coś jak ból.
-Myślisz że nie wiedziałem? Wiem że po tym jak zobaczyłaś mnie i Arianę pobiegłaś do niego.
-Skąd ta pewność? - wysyczałam.
-Czyli przyznajesz się do tego że się do niego przystawiasz? - prychnął.
-Nie przystawiam się do niego! - wrzasnęłam - A ty co? Przychodzisz specjalnie do Akademii żeby pieprzyć Arianę? Masz setki dziewczyn w Londynie.
-Zgadnij - nie mówiąc nic więcej wyminął mnie i poszedł jak gdyby nigdy nic. Zaczekajmy jak go ktoś zobaczy, facetom i w ogóle osobą nie należącą do uczniów ani personelu szkoły, nie wolno przebywać w budynku bez uzgodnienia tego z władzami placówki. Kurwa. Zaczynam cytować regulamin.. Oj źle się dzieje.
Stałam tak w korytarzu nie wiedząc co mam ze sobą zrobić..
'Zgadnij..'
Pieprzony Louis Tomlinson. 

piątek, 1 sierpnia 2014

Chapter 10

Na lekcjach Angielskiego przyłapałam się na tym że prawie w ogóle nie myślę o Louis'ie.. Tylko Charlie'm i nowym nauczycielu.
Dzisiaj powinnam dostać list. Dostaje je równo co tydzień.
-Deborah? - głos Spencer'a wyrwał mnie z zamyślenia.
-Słucham?
-Dzień Dobry - mruknął niezadowolony - Jak zinterpretowałaś wiersz?
-Żebym chociaż słuchała - wymamrotałam pod nosem.
-Zostaniesz po lekcji - powiedział gdy odwrócił się do tablicy. Miley dała mi kuksańca w bok podnosząc kciuk do góry. Po lekcji zaczekałam aż wszyscy opuszczą salę - Czemu w ogóle nie uważasz na zajęciach?
-Nie wiem - powiedziałam autentycznie zażenowana. Naprawdę nie słucham gdy do mnie mówią.
-O kim więc myślisz? - zaśmiał się. Przyjrzałam się jego rysom. Był na serio przystojny. Dałam sobie mentalnie z liścia. To twój nauczyciel! wrzeszczał rozum.
-Dostaję listy. Zastanawiam się jaki będzie dzisiejszy - uśmiechnęłam się pod nosem. Przecież nie powiem nauczycielowi że o nim myślę.
-Listy? - zmarszczył brwi - Pogróżki?
-Nie! - zawołałam szybko - Raczej miłosne - zarumieniłam się. Czemu ja mu to mówię?
-Naprawdę? - kiwnęłam głową - To chyba miło? Dziewczyny lubią takie rzeczy..
-Taa..
-Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytał nagle.
-Oczywiście..
-Wiem że nie wolno Wam chodzić do sektora nauczycieli, ale czy mogłabyś przynieść z mojej sypialni kilka sprawdzianów? Poszedłbym sam ale boję się zostawiać salę..
-Dobrze, pójdę..
-Masz upoważnienie - napisał coś na karteczce i podał mi. Wsunęłam ją do kieszonki w torbie na podręczniki i wyszłam z sali. Cała szkoła dziewcząt wiedziała które to mieszkanie Spencer'a, nie byłam inna.. Co ze mną nie tak? Chociaż.. to chyba normalne że dorastająca uczennica myśli o swoim mega przystojnym nauczycielu.. Weszłam do sypialni Pana West'a. Te małe mieszkanka zawsze są otwarte. O dziwo, w jego sypialni panował porządek. Nie podejrzewałabym że taki facet utrzymuje czystość.. Bez obrazy oczywiście.. Na szafce przy drzwiach leżały stosy kartek. Przejrzałam je i oceniłam że to jest to o co Spencerowi chodziło. Wzięłam je i zatrzasnęłam drzwi. Wrzasnęłam widząc postać stojącą naprzeciw mnie.
-Cholera! Przestraszyłeś mnie! - fuknęłam na chłopaka stojącego w cieniu.
-O to raczej chodziło.
-Ale zabawne - prychnęłam i zaczęłam iść korytarzem.
-Nie wolno ci tu przebywać.
-Tobie też ale ja nie wypominam. Poza tym wyjdź do światła bo cię nie widzę - warknęłam.
-Nie.
-Wyjdź - zażądałam.
-Nie myśl sobie że wszystko ci wolno Hathaway.
-Zabroń mi - syknęłam idąc korytarzem. Prawie biegłam. Chciałam być jak najdalej. Zdyszana weszłam do sali od Angielskiego.
-Deborah, wszystko w porządku? - Spencer podszedł do mnie i oswobodził z ciężkiej torby w której miałam książki, oraz sprawdzianów które mu przyniosłam.
-Tak.. Po prostu ktoś mnie zaczepił.
-Ale nic ci nie jest?
-Czy Pan się o mnie martwi Panie West? - zachichotałam.
-Martwię się o każdą z moich uczennic - odparł całkiem poważnie.
-Yhmm.. Nic mi nie jest. Mogę więc iść już do swojego pokoju?
-Tak, dziękuje za sprawdziany.
-Nie ma problemu - uśmiechnęłam się i wyszłam. Idąc do swojego pokoju uśmiechałam się pod nosem. Weszłam do środka i wlazłam na jakąś kartkę. Kopertę.
Wzięłam do ręki kopertę i notatkę.
'Nie mogłem cię znaleźć. Wsunąłem list pod drzwi. Sean.'
Yhm. Otworzyłam kopertę. Uśmiechnęłam się do zawartości. Kolejny słodki list.. Położyłam go na biurku i razem z podręcznikiem od geografii położyłam się do łóżka.

-Debby! - ktoś zaczął walić w moje drzwi. Wstałam prawie nie baczność.
-Co? - wymamrotałam sennie. No tak. Zamknęłam drzwi na klucz.. Wstałam niechętnie z łóżka i otworzyłam drzwi - Dzień Dobry - mruknęłam do Miley.
-Czy ty jeszcze śpisz?!
-No tak, przynajmniej spałam dopóki nie wparowałaś tu i mnie nie obudziłaś - mruknęłam przejeżdżając dłonią po twarzy.
-Zapomniałaś że dzisiaj jest impreza?
-No, najwyraźniej - wzruszyłam ramionami.
Miley & Debby
-Nie żartuj Debb - weszła do środka i podeszła do mojej szafy. Tylko ją otworzyła, a cała zawartość szafy spadła na nią - O Boże.. - jęknęła blondynka.
-Miley, ja nawet nie wiem czy tam pójdę..
-Musisz! Charlie tam będzie..
-Mam gdzieś Charlie'ego.
-Dostałaś jakiś list?
-Nie - mruknęłam zerkając kątem oka na blat biurka.
-Kłamiesz. Gdzie go schowałaś? - wygrzebała się ze stosu moich ciuchów.
-Nie dostałam.
-Wiem że tak - podeszła do biurka i zaczęła grzebać.
-Miley nie.. - wyciągnęła list. Zaczęła czytać na głos.
-Dam Ci serce me czerwone,
W nim gorąca miłość płonie.
Ty mi dasz serduszko Twoje
- Pokochamy się oboje!
Dlaczego Cię kocham, najdroższa,
Pomimo tylu Twych wad?
Odpowiedź jest zwykła, najprostsza:
- Przy Tobie pięknieje świat.
Twój cichy wielbiciel.
Charlie jest naprawdę słodki - dodała po chwili.
-Nawet nie wiem czy to on! - zawołałam zirytowana tym trochę.
-Dam głowę że to on...
-Ale ja nie chcę twojej pustej głowy - wymamrotała kładąc się ponownie na łóżku.
-O nie Debb, ty wstajesz i wybieramy sukienkę.
-Nieeee - jęknęłam.

Stoję na środku sali. Nie wiem jak dałam się na to namówić..
-Ratunku - szepnęłam sama do siebie. Po chwili ktoś zasłonił mi oczy - Emm... Halo? Ciemność, widzę ciemność...
-Hej Debby - Charlie. Objął mnie od tyłu kładąc dłonie na mojej tali - Śliczna sukienka..
-Dziękuje. Miley wybierała.
-Świetnie na tobie leży - wyszeptał mi do ucha.
-Wiem.
-Skromna jesteś - przygryzł płatek mojego ucha.
-Ekhm, mógłbyś - fuknęłam. Zachowywał się jakbym była jego zabawką. Niech mnie przestanie macać!
-Nie - zaczął całować mnie po szyi.
-Charlie, przestań! - zawołałam.
-Charlie - usłyszałam niesamowity głos Spencer'a. Chłopak zdjął ręce z mojej tali - Został Deborah w spokoju. Nie widzisz że nie lubi twojego towarzystwa?
Syn dyrektorki tylko prychnął, fuknął i sobie poszedł.
-Dziękuje - wyszeptałam do nauczyciela.
-Nie ma problemu - na sali zaczęła się wolna piosenka - Zatańczysz?
Zatkało mnie.
-Ja nie umiem - zagryzłam wargę.
-Nauczę cię - jedną rękę położył na mojej tali, jedną moją położył na swoim ramieniu. Złączył nasze wolne ręce. Zaczęliśmy się wolno bujać.Cały czas patrzył mi w oczy. Musiałam aż spuścić wzrok - Zawsze chodź z głową wysoko - pouczył mnie Spencer.
-Dobrze Panie West..
-Mów mi Spencer - zaśmiał się. Poczułam rumieniec na policzkach.
-Debby.
-Miło mi.
-Jako pierwszy odpowiedział Pan w ten sposób.
-Spencer - poprawił mnie.
-No tak. Ale wszyscy mówią że wiedzą jak mam na imię. To jest wkurzające.. Czasami chcę się sama przedstawić.. - wzruszyłam ramionami. Miałam wrażenie że plączę się bez sensu.
-Wiem. Wszyscy się znają bo mają znane rodziny. Ty w sumie taką bardziej znaną ale okej..
-Każdy ocenia mnie przez pryzmat mojego ojca.
-Ja nie - powiedział. Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Wpatrywał się we mnie. Poprzednia piosenka już dawno się skończyła. Miałam wrażenie że ludzie się patrzą.
-Powinniśmy.. - wskazałam oczami salę dookoła. Zaśmiał się i kiwnął głową.
-Dziękuje za taniec.
-Ja również. Chyba - zachichotałam. Ruszyłam do Miley która stała z rozdziawioną buzią, patrząc na miejsce gdzie przed chwilą tańczyłam ze Spencer'em - Ziemia do Miley...
-Czy ty.. Czy on.. - plątała się w słowach - Nie wierzę w twój fart Debby..
-Ja chyba też - pisnęłam - I od razu mówię, Charlie nie jest cichym wielbicielem.
-Niby czemu?
-Zachowywał się jak.. dupek. Spencer musiał go pogonić..
-Po pierwsze, jesteś z West'em na TY? Po drugie, Charlie jest pijany..
-Jak to pijany? - zamrugałam.
-Połowa uczniów piła. Wykradliśmy alkohol. Nie mogłam cię znaleźć bo chciałam żebyś też się z nami napiła..
Przejechałam dłonią po twarzy.
Co za szkoła..