piątek, 18 lipca 2014

Chapter 4

Była urocza gdy spała. Wzdychała lekko ściskając mnie w pasie i tuląc się do mnie, jakby nikt jej nie przytulał przez rok. Ja chcę po prostu coś poczuć.. Nie chodzi mi o seks. Chcę żeby ktoś mnie polubił na tyle by ze mną zostać. By spędzać ze mną wieczory i dnie. Przytulać i całować na dobranoc. Kogoś takiego jak Deborah. Może jest trochę bezczelna, ale też urocza gdy tylko się postara. Gdyby chciała to byłaby wspaniałą osobą. Odgarnąłem jej z twarzy kosmyk ciemnych włosów.
Ale ona mnie pozna. Pozna i nie zostanie. Będę samotny bo nie umiem zasłużyć na dziewczynę która by mnie pokochała.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem śpiącą nadal na moim ramieniu Deborah. Spałem w pozycji siedzącej, oparty o ramę łóżka, a ona spała wtulona w moje ramię i tors. Było mi strasznie nie wygodnie i bolała mnie cała góra ciała. Debby westchnęła cicho i zamrugała kilka razy. Rozejrzała się przecierając oczy.
-O kurde - szepnęła - Sorry Louis.. - zarumieniła się.
-Nie ma za co - poruszałem bolącym ramieniem.
-Zasnęłam tutaj - mruknęłam trochę zażenowana.
-Mój śpiew cię uśpił - zaśmiałem się - Idziemy na śniadanie? Widziałaś że lodówka pusta..
-Ja nie wiem..
-Proszę - złapałem ją za rękę. Chcę żeby uznała mnie za fajnego chłopaka. Zależy mi, żeby mnie polubiła.
-D-Dobrze - wyjąkała - Przebiorę się - wyszła z mojej sypialni. Wstałem i założyłem czarne spodnie i białą bluzkę, na to dżinsową kurtkę.
-Deborah? - zapukałem w drzwi jej pokoju. Mruknęła coś czego nie zrozumiałem. Po chwili wyszła poprawiając czarną kamizelkę która była nałożona na białą bokserkę - Oh.. - przełknąłem głośno ślinę. Wyglądała.. ślicznie.
-Co? - wymamrotała - Źle?
-Nie! - powiedziałem szybko - Jest dobrze. Idziemy? - pokiwała głową i wyszliśmy do garażu. Wsiadła do BMW zgadzając się bym jej pomógł. Usiadłem za kierownicą i otworzyłem garaż i wyjechałem. Zajedziemy do kawiarni na jakieś śniadanie. Potem się coś wymyśli. Weszliśmy do kawiarni w której pracowała kiedyś Milagros i Summer. Deborah usiadła przy stoliku obok okna i uśmiechnęła się nieśmiało - Co zjesz? - spytałem siadając naprzeciwko niej.
-Naleśniki - powiedziała bez dłuższego zastanowienia. Zaśmiałem się pod nosem. Dziewczyna która teraz zastępowała Mili i Summi, podeszła do nas i zapytała co podać. Opowiedziałem że naleśniki, sok pomarańczowy i mocną kawę - Tylko kawa? - zapytała po chwili.
-Nie jestem głodny.
-Jesteś chudy.. - mruknęła.
-Wiem i brak mi mięśni. Coś jeszcze? - wiem jak wyglądam, nie ważne ile bym ćwiczył i tak nie mam żadnych mięśni.
-Nie każdy chłopak musi mieć sześciopak i ramiona jak kulturysta - powiedziała nie patrząc na mnie - Nie każdą to kręci.. - bawiła się widelcem wbijając jego ostrzejsze końce w stół.
-A ciebie co kręci? - nachyliłem się do niej. Zerknęła tylko na mnie, po czym znów wbiła wzrok w widelec.
-Zależy.
-To znaczy?
Dziewczyna podała nam śniadanie.
-Smacznego - powiedziała Deborah i zaczęła jeść.
-Nie odpowiedziałaś.
-Teraz jem - mruknęła napełniają sobie buzię jedzeniem. Przewróciłem oczami.
-Co chcesz później robić? - spytałem upijając łyk gorącej kawy.
-A co ty chciałbyś robić? Ty przecież prosiłeś mnie o spędzanie z tobą czasu - odparła przełykając jedzenie.
-Chciałbym usiąść na kanapie i obejrzeć jakiś dobry film.
-Nie trzeba ci dużo do szczęścia.
-To aż tak widać? - zaśmiałem się. Deborah uśmiechnęła się pod nosem. Skończyła jeść, a ja pić kawę. Zapłaciłem i wyszliśmy na dwór.
-Louis? Musisz zrobić zakupy.. nie możesz za każdym razem zamawiać pizzy lub jeść śniadanie na mieście, choć jak zdążyłam zauważyć nie jesz śniadań, ale ja czasami tak.
-Dobry pomysł - mruknąłem, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do sklepu. Zrobiliśmy wielkie zakupy które ledwo zmieściły się do mojego samochodu. To co będzie z lodówką..
Wróciliśmy do domu, Deborah rozpakowała zakupy, wpychając co rusz coś do lodówki lub szafek.
-Tu masz napoje - wskazała szafeczkę na dole - Tu przekąski, niezdrowe - wskazywała kolejne szafki. Chyba przestałem słuchać, przypatrywałem się za to każdemu jej delikatnemu ruchowi - Ziemia do Louis'a! - zaśmiała się. Zamrugałem kilka razy. Chichotała ze mnie.
-To co oglądamy? - zapytałem po chwili. Deborah wyjęła z jednej z szafek popcorn do mikrofali.
-Ja wczoraj wybierałam, dzisiaj ty - wrzuciła paczkę do mikrofalówki i włączyła na kilka minut.
-Może horror?
Mój plan? Przestraszy się, zacznie przytulać.
-Okej - powiedziała tylko. Coś w miarę strasznego.. ale w dzień może się nie bać.. trudno. Może jednak.
'Koszmar z ulicy Wiązów', czemu nie? Wrzuciłem płytę do odtwarzacza. Deborah po chwili wbiegła do pomieszczenia dzierżąc w rękach wielką miskę z popcornem - Freddy Kruger! Uwielbiam! - usiadła na kanapie. I cały plan poszedł się jebać.. mogłem włączyć Obecność..
Obejrzeliśmy prawie każdy horror z mojego zbioru filmów, i tak szczerze to sam zacząłem się bać, a Deborah jak gdyby nigdy nic oglądała dalej. Co za dziwne dziewczę..
-Jaki teraz film? Krzyk czy Laleczka Chucky?
-Dziewczyno zlituj się! Czy ty się niczego nie boisz?! - zawołałem chowając twarz w poduszce z kanapy. Zamyśliła się na chwilę. To było pytanie retoryczne..
-Boję. Wielu rzeczy - szepnęła. Spojrzałem na nią. Zagryzała wargę i wpatrywała się w pustą miskę po popcornie.
-Wszystko dobrze? - położyłem dłoń na jej przegubie. Wzdrygnęła się i pokiwała głową
-Tak. Po prostu się zamyśliłam - mruknęła - Co oglądamy?
-Wybierz - zmarszczyłem brwi.
Późnym wieczorem, a można nawet powiedzieć że w nocy około 3, Debby powiedziała że chyba idzie się położyć. Ja się tak szczerze bałem zasnąć. Cholerny Freddy Kruger! Nie oglądam z nią więcej horrorów, bo boję się bardziej niż bym sam oglądał je w nocy. Siedziałem w swojej sypialni z zapalonym światłem. Kurwa.
-Louis? - usłyszałem cichy szept. Pisnąłem ze strachu. Cholera, przestraszyła mnie - Boisz się? - zachichotała.
-Nie. Co się stało?
-Nie mogę spać - zamknęła drzwi i usiadła na skraju mojego łóżka.
-Znowu?
-Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Nigdy nie miałam problemów ze snem..
Poklepałem miejsce obok siebie. Zajęła je szybko co mnie mega ucieszyło.
-Tylko no wiesz.. żebym ci znów nie zasnęła na ramieniu. Widziałem jak się cały dzień krzywiłeś.. - zażenowana spojrzała w bok.
-Nie ma sprawy. Tylko teraz na lewe ramię się połóż - zaśmiałem się. Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
-Louis? - zerknąłem na nią - Nigdy nie byłeś w związku, czy nigdy też nie kochałeś?
-Kochałem.
-Ale nie chodzi mi o rodzinę - nawet na mnie nie patrzyła, tak jakby się wstydziła tego że pyta.
-No mówię przecież. Kochałem. Wieki temu, kiedyś zajmowałem się ogrodami bogatych ludzi. Było tam dużo dziewczyn bogatych i wpływowych ludzi. Pracowałem dla faceta mającego połowę miasta. Polubiłem jego córkę, i to bardzo. Ale podchodziło to pod pedofilię bo byłem o 3 lata starszy.
Nagle zamarła. Wpatrywała się w swoje dłonie którymi przestała się bawić.
-Co się stało? - mruknąłem patrząc jak jej oddech przyśpiesza.
-Nic - prawie pisnęła.
-Deborah?
-Jest okej. Mów dalej - wymamrotała.
-Często pracowała za mnie bym mógł spędzić trochę czasu z rodziną. Była urocza i śliczna - przypomniałem sobie tą ładniutką trzynastolatkę całkiem różną od dziewcząt w jej wieku z jej okolicy.
-I co dalej? - wyjąkała. Czemu ona się tak dziwnie zachowuje?
-Wyjechała. Nie widziałem jej później - wzruszyłem ramionami. Siedzieliśmy znów w ciszy. Usłyszałem jakieś skrzypienie za drzwiami - Słyszysz to? - wyszeptałem do Debby. Zmarszczyła brwi, a po chwili zrobiła wielkie oczy i pokiwała głową. Ktoś chodził po korytarzu. To nie jest jakiś jebany horror, być może to ci z przeciwnego gangu. Wyjąłem z szafki nocnej broń. Deborah siedziała sparaliżowana na łóżku wpatrując się w pistolet w mojej ręce.
-Louis? - wyszeptała wysokim głosem. Zgromiłem ją wzrokiem, ktoś nacisnął klamkę w drzwiach od naszego pokoju. Otworzyły się, a ja wycelowałem. Wybuchli śmiechem. Jebany Styles z Summer i Laurel.
-Ja pierdole! - zawołałem - Czego kurwa?! Mogłem was zabić!
-Powinieneś być ostrożniejszy - pogroziła mi palcem siostra, była najebana.
-Znów nachlałeś moją siostrę - warknąłem na Harry'ego - Ona ma tylko 16 lat! - złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do pokoju gościnnego. Nie tego w którym miała spać Debby. Deborah! Kurwa, szybko wróciłem do pomieszczenia i zobaczyłem jak Hazza szczerzy się do Deb - Spierdalaj od niej! - syknąłem.
-No właśnie Harry - warknęła Summer.
-Cichaj Summi - wybełkotał.
-Co wy tu w ogóle jeszcze robicie? - popatrzyłem na nich ze złością.
-Żadne z sam nie może jechać - Summer wzruszyła ramionami. Przejechałem dłonią po twarzy. Całe życie z debilami.
-Do gościnnego na końcu korytarza - warknąłem. Wyszli, a ja zatrzasnąłem drzwi. Westchnąłem.
-Czekaj, ale skoro są na tyle pijani żeby nie móc wrócić to jak tu przyjechali? - zapytała Deborah. Zrobiłem wielkie oczy i wybiegłem z pokoju, potem na dwór. Mało nie pękłem ze śmiechu widząc obity samochód Styles'a, Deborah wyszła zaraz po mnie - Dobrze że nic im się nie stało..
-Tssaa... Harry znów mi upił siostrę. Jeżeli będzie z nimi spędzać więcej czasu to zostanie alkoholiczką - weszliśmy do domu - W ogóle nie jesteś zmęczona? - pokręciła głową - Ja też..

2 komentarze: